piątek, 21 października 2016

5.



 Melanie

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi a następnie huk, niczym rzut workiem ziemniaków. Nie otwierałam oczu. Ostrożne szmery a następnie ciche przekleństwa. Przeszedł mnie dreszcz.  Poczułam, że z prawej strony moje łóżko zaczyna się uginać. Czyjaś ręka dotknęła mojej łydki. Wpadłam w popłoch i kopnęłam z całej siły w powietrze. Nastąpiła chwilowa cisza. Serce biło mi jak oszalałe. W powietrzu czułam czyjąś obecność. Już miałam zacząć wrzeszczeć, kiedy czyjaś dłoń przysłoniła mi usta. Wystraszyłam się. Zaczęłam wierzgać nogami i rękami. Nie chciałam zostać uduszona. W tamtym momencie pomyślałam o wszystkich dotychczasowych miłych momentach w moim życiu. Zacisnęłam mocno zęby na ręce oprawcy.
- Ała!- stłumił ból, który mu zadałam. – To ja skarbie, to tylko ja.
Wyostrzyłam wzrok a następnie podkurczyłam nogi i ustabilizowałam oddech siedząc na przeciwnej krawędzi łóżka. W ciemności trudno było rozpoznać sylwetkę. Ayden oparł się o metalową szafkę.
- Gdzie ty byłeś idioto? Dlaczego…
-  Mel.. kotku.
Zacisnęłam rękę na poduszce, jak gdybym chciała aby posłużyła mi za tarczę, gdyby mężczyzna stojący po drugiej stronie łóżka chciał ponownie się na mnie rzucić.
- Wiesz jak się wystraszyłam?! Boli mnie prawie każda cząstka mojego ciała a na domiar złego gdy tylko się budziłam moje myśli wędrowały do Ciebie. Co robisz, dlaczego mnie zostawiłeś. Zaraz, chwila. Czy ty..
Urwałam pytanie. Pochyliłam się w stronę Aya i zaczerpnęłam w nozdrza powietrza. Śmierdział alkoholem i smażonymi frytkami. Problem był taki, że on nie jadł nigdy frytek.
- Nie wierzę.
Zamilkłam wpatrując się w błyszczące kryształki jego oczu. Tylko ten obiekt udało mi się zweryfikować w ciemności. Chwiał się raz w jedną, raz w drugą stronę.
- Jestem pijany, przepraszam… przepraszam Melanie, bar był… nie chciałem, ale powiedziałaś, że nazywasz się, hmmm, jak to było.
Ujął w dłonie twarz jakby chciał zatrzymać wirujący świat w swoim umyśle i próbował coś w nim odnaleźć. Następnie porywczo opuścił ręce zahaczając przy tym dłonią o stojącą na stoliku szklankę, która zbiła się z głośnym impetem. Kawałki szkła rozsypały się po podłodze. Miałam to szczęście, że leżałam sama na sali. Teraz kiedy odwrócił się w stronę drzwi mogłam odczytać z jego twarzy więcej emocji. Światło z korytarza rozjaśniło smutny wyraz twarzy Aya. Wyglądał jak sześciolatek, który skruszony czeka na dalszy rozwój zdarzeń.
- Schowaj się pod tamto łóżko! Szybko!
Poprawiłam pościel. Odliczyłam w myślach do jedenastu i do pokoju weszła pielęgniarka. Zapaliła światło, a ja modliłam się w duchu, by nie zaglądała pod łóżka. Nie chciałam, aby zabrali Aydena do izby wytrzeźwień. Dość długo czekałam, by pojawił się przy mnie. Teraz nie byłam w stanie oddać go nikomu. Potrzebowałam jego czułości. Oczywiście przepełniała mnie złość, ale byłam w stanie to przeboleć.
Bernette, bo tak odczytałam ze srebrnej plakietki na jej piersi, była kobietą w podeszłym wieku. Wśród jej czarnych farbowanych włosów, gdzieniegdzie prześwitywały szlachetne srebrne pasma. Jej niebieskie ubranie dopełniały białe, gumowe klapki. Była pogodną kobietą z dużą ilością piegów i zmarszczek. Kąciki ust wygięła lekko w górę. Mimo rysującego się na twarzy zmęczenia, czujnie mi się przyjrzała.
- Słyszałam hałas, coś się… Matko Boska!- przesunęła po podłodze nogą usuwając kilka odłamków szklanki na bok – Nic Pani nie jest? – Zaczęła kręcić się po sali.- Zaraz wszystko zamiotę, tylko powie mi Pani jeszcze – nie potrafię doprecyzować jakim magicznym cudem ta kobieta miała już w swoich dłoniach miotłę – Jak się Pani czuje?- Zatrzymała się i utkwiła swój wzrok we mnie.
- Dobrze – odparłam zgodnie z prawdą. Gorzej z moim partnerem.
- Ah, jak dobrze – zwinnie poruszała się między poszczególnymi łóżkami, gromadząc coraz większa ilość szkła – może ma Pani ochotę na herbatę, mogę przygotować coś ciepłego. W takie noce jak ta człowiekowi zdaje się zamarzać. Wiem, że to jeszcze nie grudzień, ale prawdę mówiąc ja od rana nie mogę ogrzać swoich rąk. Co innego moja wnuczka. Ma dziesięć lat. Wie Pani, młoda dziewczynka. Ja to już mam swoje przeżyte. Zawsze przychodzi do mnie i mówi…
Niebezpiecznie zbliżyła się do łóżka pod którym leżał Ayden. Otworzyłam szeroko oczy. Ta poczciwa kobieta dostanie zawału jak go tam zobaczy. Ugięła kolana jakby chciała pochylić się nad posłaniem. Zamaszystym ruchem zrobiła kolejny łuk miotłą.
- Aa! – wyrwało się z moich płuc. Teraz spojrzała na mnie uważnie zastygając w miejscu niczym figura woskowa.
- Coś Panią zabolało?- zamrugała energicznie oczami i zaprzestała zamiatać.
- Nie, tylko – od chrypnęłam w poszukiwaniu kolejnych słów – Słabo Panią słyszę.
Bernette uśmiechnęła się poczciwie. Miała naprawdę ładny uśmiech i szereg prostych zębów. Ku mojemu zaskoczeniu przestała sprzątać i oddaliła się od łóżka. Wrzuciła szkło do śmietnika i usiadła na krześle obok mnie.
- Co więc mówi Pani wnuczka?
- Wiek to tylko liczba, babciu.
Teraz to i mnie udziela się uśmiech. Tymczasem ona wyciąga z szafki butelkę z wodą i kładzie na wierzchu. Jestem ciekawa ile pracuje już w tym szpitalu, bo naprawdę miałam ochotę zgasić swoje pragnienie. Bernette przypomina mi dobrą wróżkę, która spełnia drobne marzenia.
- Tak czy owak jest późna godzina nawet dla takich staruszek jak ja – delikatnie się śmieje i poprawia mi poduszkę – Proszę spróbować zasnąć, jeśli coś by się działo jestem na zewnątrz.
Po czym stoi już przy drzwiach i zamyka je ze spokojem za sobą. Teraz zza okna wpada na mnie białe światło księżyca. Jest przepiękny. Przypomina mi o chwilach spędzonych na dachu w celu obserwacji gwiazd. Wyglądają jak diamenty, których nikt nie może posiadać. Natomiast ja patrzę zawsze na jedną i tę samą. Wydaje się to niemożliwe, ale gdy codziennie szukasz na mapie nieba drobnego punktu, zaczynasz być w tym mistrzem. Moją gwiazdę ofiarował mi Ay, gdy obudziłam się w środku nocy rozgorączkowana kolejnym koszmarem. Przytulił mnie mocno i wskazał palcem punkt obok małego wozu.
- Widzisz ją?
Potrząsnęłam głową.
- Jest Twoja. Gdy się obudzisz a mnie nie będzie przy tobie, zawsze na nią patrz. Będę tam wiecznie sercem.
Otrząsnęłam się z zamyślenia i szepnęłam:
- Ayden śpisz?
Nie otrzymałam odpowiedzi, ale po chwili usłyszałam szmery. Wiedziałam, że nie czuje się najlepiej a jednak stara się nie zwracać niczyjej uwagi. Drugą stroną medalu było to, czy mu to wychodzi. Tym razem wsunął się pod moją pościel. Objął mnie w talii, przyciągając w ten sposób do siebie i wtulając nos w moją szyję. Przylgnęłam do niego mocniej, gładząc jego umięśnione barki. Nadal czuć było gorzką woń tequili. Zignorowałam to. Nie mogłam powstrzymać się od pocałowania jego miękkich ust. Rozluźniłam uścisk aby musnąć jego twarz opuszkami palców. Zaczęłam spokojnie kreślić malutkie kółka. Odpowiedzią na ten gest było spojrzenie pełne miłości. Zanurzył dłoń w moich włosach i przycisnął usta do swoich ust. Zamknęłam oczy i pozwoliłam trwać nam w tej chwili do rana.
Elegant Rose - Move