czwartek, 8 września 2016

2.



Po skończonym śniadaniu, włożyłam lepkie od soku szklanki i talerze do zmywarki. Prostując ciało poczułam ciepłe dłonie Aydena wsuwające się pod moją bluzkę i finezyjnie muskające moją skórę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Jego usta zaczęły obsypywać moją szyję gorącymi pocałunkami. Zachichotałam, a on zbliżył wargi do mojego ucha. 
- Dałabyś zaprosić się dziś na obiad?
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie wciąż dźwięczało mi echo jego słów. Chciałam by ta chwila nie miała końca. 
- W takim razie muszę odmówić spotkania z Grace.
- To chyba nie jest kłopot. 
Właśnie w tym momencie zadzwonił telefon odrywając go ode mnie. Odskoczył jak poparzony rzucając mi figlarny uśmiech i znikając w pokoju. Zamknął drzwi i dopiero wtedy usłyszałam stłumioną rozmowę. O ile niektóre kobiety złoszczą się, gdy kończą się wyprzedaże w sklepach, nie ma rozmiaru fantastycznej sukienki lub gdy ktoś nazywa je grubymi, pustymi zołzami, o tyle mnie wyprowadza z równowagi fakt ukrywania pewnych spraw. Tak właśnie było teraz. Wydawało się, że coś człowiekowi umyka, że nie jest się na tyle otwartym by druga osoba mogłaby zaufać i przekazać swoje sekrety. Nie potrafiłam zidentyfikować skąd rodziły się we mnie takie a nie inne odczucia. Moje myśli wędrowały niczym liście na wietrze w różne czarne zakamarki, co często prowadziło do wzmożonej ostrożności. Ayden zapytał mnie kiedyś, czy lubię niespodzianki. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że ich nienawidzę. Żywię ogromną urazę do tego typu prezentów. Prawdę mówiąc zastanawiałam się, czy wiąże się to z moja przeszłością, ale kompletnie nie pamiętam dzieciństwa. Jak gdybym został go pozbawiona. Nie potrafię określić jak pachniały włosy matki lub które słodycze wywoływały we mnie tęczę doznań. Przepełniona goryczą sytuacji sięgnęłam po kurtkę i wyszłam z mieszkania.
Początkowo miałam zamiar przebiec się do Central Parku. Jednak uznałam, że spotkam tam zbyt wielu znajomych, a nie miałam ochoty na rozmowę. Po dwudziestu minutach wróciłam do mieszkania. Szybko zorientowałam się, że mężczyzny nie ma w domu. Na stoliku leżała niechlujnie wyrwana karteczka. Zamieszczone na niej słowa głosiły: „ Nie denerwuj się skarbie”. 
- Niech Cię szlag, Ay.
Takim sposobem całe przedpołudnie było tylko moje. Miałam parę spraw dotyczących projektów, z którymi szybko się uwinęłam dlatego resztę czasu przeznaczyłam na czytanie Fałszerzy” – André Gide. Nagle z książki wypadła fotografia. Podniosłam ją z podłogi i moim oczom ukazał się rozpromieniony Ay z rudą kobietą. Pierwszy raz widziałam tą twarz. Bujne loki spadały na jej ramiona a oczy świeciły jak gwiazdy. Raptownie usłyszałam dźwięk kluczy i wcisnęłam fotografię do kieszeni spodni. 
Pół godziny jazdy przez Columbus Ave do jednej z najdroższych restauracji minęła nam szybko. Eleven Maison zdobyło trzy gwiazdki michelin za niespotykaną kuchnię i cudowną atmosferę. Byłam tym bardziej zaskoczona gdy na stoliku pojawiło się białe, niemieckie wino Schloss Lieser.
- Co to za okazja, że mój chłopak zabiera mnie do tak luksusowej restauracji? 
- Zwykła sobota – odparł popijając trunek.
- Awans? 
- Nie.
- Kumplowi przyszło na świat dziecko? 
- Zgaduj dalej.
- Wygrałeś w loterii i teraz możemy codziennie tu jadać zamiast męczyć się przy twoich grzankach. 
Wybuchł śmiechem po czym dodał:
- Moje grzanki to najlepsze danie jakie dotąd jadłaś. 
- Masz racje, są codziennie. Nie dajesz mi wyboru.
Ujął moją rękę i  spojrzał prosto w oczy. Wtedy znienacka przechodząca obok kelnerka upuściła tacę i rzuciła się na mnie pchając z taką siłą, że wylądowałam na podłodze. Usłyszałam przerażenie na sali. Moja głowa bezwładnie uderzyła o posadzkę, jednak to nie był koniec. Nastąpiła seria kopnięć tak silnych, że nikt ich nie przewidywał. Zwijałam się z bólu. Usłyszałam padające na sali imię. Kobieta miała okropny grymas na twarzy i przeraźliwie krzyczała. Obraz zaczął się zamazywać. Szarpnęła mnie za sukienkę i z całej siły uderzyła w twarz. Nieznośny pisk w uszach i smak krwi na języku. Miałam mroczki przed oczami. To wszystko działo się tak szybko. Tak niespodziewanie. Przez ułamek sekundy dostrzegłam tatuaż kobiety. Był jak urzeczywistniony element z moich koszmarów.  Kelnerka sięgała już w stronę moich włosów, gdy Ayden naskoczył na nią i przycisnął do podłogi z taką determinacją jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Patrzył na mnie. Nagle zrobił się istny harmider. Wokół pojawiło się sporo osób. Byłam otumaniona. Dotknęłam ręką policzka i uniosłam dłoń na wysokość oczu. Była cała lepka od krwi. Wtedy obraz zaczął czernieć i zamazywać się. Widziałam zarys twarzy zrozpaczonego Aydena i nagle było już definitywnie ciemno.

1 komentarz:

.

Elegant Rose - Move